Wśród mnogich cech pobożności polskiego baroku znalazły się również wystawność i kosztowność obrzędu pogrzebowego. Z zachowaniem właściwych danej warstwie społecznej proporcji (przede wszystkim finansowych) praktykowali je wszyscy. Pogrzeby magnackie stawały się parateatralnymi widowiskami. Ziemianina żegnało liczne grono krewnych, przyjaciół, sąsiadów. Włościaninowi w ostatniej drodze towarzyszyła cała wiejska gromada. Wydatki z tym związane sprawiały, że bardziej niż śmierci obawiać się należało rujnujących ekonomicznie ceremonii funeralnych. Pojawiały się więc rozmaite zarządzenia, mające ograniczyć pogrzebowy zbytek wśród mieszczan i chłopów. Nie dotyczyły one szlachty, której prawem i obowiązkiem było okazale się prezentować. Nawet jeśli jeden czy drugi z panów braci życzył sobie w swojej ostatniej woli skromnego pochówku, to przecież wola ta znajdowała się w rękach jego krewnych.
Nie zabrakło i gorszących sporów z duchownymi o wysokość opłat pogrzebowych. Stąd kiedy w drugiej połowie XVIII w. w Polsce pod wpływem idei oświeceniowych poddawano korekcie barokową pobożność, nie zabrakło także głosów na temat pieniędzy wydawanych na pochówki zmarłych, jak i istoty tego obrzędu. Jednak wrażliwa kwestia pobierania opłat pogrzebowych (w ogóle za posługi duszpasterskie) zawierała element niejednoznaczności. Powody wysokich kosztów pochówków zmarłych, tj. rozpowszechnione przesądy i zabobony, okazywany przez żałobników zbytek oraz dbałość duchownych o własną zasobność. Konsekwencją było rozumowanie, „iż okazałości paradne w chowaniu umarłych służą i należą do powiększania ich sławy na świecie.
Chcąc dorównać albo i prześcignąć bogatszych i wyżej usytuowanych w hierarchii społecznej, degradowali się ekonomicznie . Tym bardziej należało zachować dystans do starożytnej tradycji urządzania wystawnego pogrzebu. I nawet gdyby zmarły wyraził wolę jej zachowania, żywi powinni postąpić rozumnie, odstępując od niej.
Opłaty pogrzebowe należały do ofiar składanych przez wiernych na utrzymanie duchownych za spełniane posługi duszpasterskie. W odróżnieniu od stałego i pewnego dochodu beneficjalnego, ofiary okolicznościowe – tzw. akcydensy (za chrzest, ślub, pogrzeb) – miały charakter okazjonalny i dobrowolny, a więc i konfliktogenny. Pragnąc wyeliminować powstające napięcia, zwierzchność kościelna uchwałami soborowymi i synodalnymi, rozporządzeniami biskupów, określała sposób pobierania datków z tytułu „iurium stolae”. Ogólna zasada tych przepisów była taka, by utrzymać bezpłatność posług religijnych, oddalając zagrożenie przestępstwa symonii. Z drugiej strony trzeba było uszanować zwyczaj wypływający ze wskazań zawartych w Piśmie św. Zgodnie z nimi duchowny za swoją posługę miał otrzymywać od wiernych środki na utrzymanie.
W XVII i XVIII w. doszły jeszcze nowe okoliczności, które kościelni decydenci musieli uwzględnić. Trudna sytuacja ekonomiczna Rzeczpospolitej, wyniszczające wojny tego okresu, klęski elementarne, powracające epidemie, ubytki demograficzne obniżały dochody z beneficjów. Straty lub brak przychodów księża próbowali nadrabiać pobieranymi akcydensami. Wówczas to pojawiły się taksy „iurium stolae”, służące ujednoliceniu wysokości ofiar składanych za posługi kapłańskie na terenie danej diecezji. Sprzyjały one ograniczeniu nadużyć i stosowanej dowolności, a także pogodzeniu interesu duchowieństwa z możliwościami finansowymi wiernych.
Pierwsza taksa została wydana w diecezji płockiej. Uczynił to w 1698 roku bp Andrzej Chryzostom Załuski. Jej modyfikacji dokonał w 1733 roku. Termin „iura stolae” („prawa stuły”) pojawił się dopiero w XVIII w. w zarządzeniach biskupich, a wywodził się z prawa udzielania sakramentów i sakramentaliów przez duchownego, którego władzę oznaczała zakładana stuła.
Zasadniczo ustawy synodów polskich za sprzedawanie, żądanie zapłaty, wymuszanie jej bądź też zawieranie umów na udzielanie sakramentów groziły karami takimi jak za symonię (tj. kościelnymi – ekskomuniką lub suspensą albo pieniężnymi). W licznych przypadkach wymierzanie kary pozostawiano do decyzji biskupa. W większości jednak postanowień synodalnych milczano na temat jakichkolwiek kar, rozstrzygając kwestę pobierania opłat w kategoriach moralnych – czynów nieetycznych, grzesznych.
Kolejna i ostatnia zmiana (przed rozbiorami) z 1774 roku była dziełem bpa Michała Jerzego Poniatowskiego20. Ta wersja różniła się od wcześniejszych większą wszechstronnością. Obok opłat związanych z pogrzebem uwzględniała opłaty za ślub, sporządzanie akt w kancelarii parafialnej oraz używanie sprzętów kościelnych w trakcie ceremonii. Poniatowski tłumaczył to zarządzenie wolą zapobieżenia sporom powstającym między proboszczami i parafianami, okazywanej chciwości i zachowaniom nacechowanym brakiem litości. Apelował zarazem do duszpasterzy, ażeby mieli wzgląd na tych, którzy nie mogli zapłacić „chociaż tak umiarkowanej ceny, […] aby wszelką litość ludziom uboższym okazywali, ani do żalu, który mieć mogą z utraty swoich rodziców, krewnych, potomstwa lub przyjaciół, tymże przykrości większych nie dodawali” Przyjmowane zaś opłaty nie powinny być traktowane jako wynagrodzenie za pracę, ale jako dodatek zapewniający duchownemu godziwą egzystencję.
Biskup płocki przewidywał możliwość przyjmowania ofiar niższych od wyznaczonych, a także wyższych, jeżeli wierni składali je dobrowolnie. W przypadku uroczystych pogrzebów stawka miała być ustalana między proboszczem a organizującymi pochówek. Żądanie wygórowanej zapłaty obwarowane zostało karą pieniężną trzykrotnie przekraczającą pobraną ofiarę. Przy czym w cenniku Poniatowskiego maksymalna kwota za pogrzeb wynosiła 20 zł. W płockim była to równowartość dwóch korców żyta bądź pszenicy. (przypis autora : Korzec = 2 półkorce = 4 ćwierci = 8 miarek = 32 garnce = 128 kwart = 512 kwaterek = 120,6 litra – na podstawie : https://pl.wikipedia.org/wiki/Systemy_miar_stosowane_na_ziemiach_polskich#Miary_i_wagi_w_dawnej_Polsce ).
Grabarz za wykopanie grobu miał otrzymać w lecie 10 gr, zimą 20 gr. Dla porównania robotnik niewykwalifikowany w dużym mieście mógł dziennie zarobić od 12 do 17 gr.